
Agnieszka Adamska, Wirtualna Polska: Od kilku lat konsekwentnie udowadniacie swoim czytelnikom i widzom przed telewizorami, że pięknie urządzony dom nie musi kosztować fortuny – liczy się przede wszystkim pomysł. Skąd czerpiecie inspiracje dla swoich projektów?
Beti Łańcuchowska: Dziękujemy za komplement! Tak naprawdę inspiracje przychodzą zewsząd, otaczają nas, wdzierając się do naszego życia. Nietypowo urządzona knajpka, ciekawa rycina czy reklama mody - wszystko może stać się inspiracją. Nie trzeba wiele, by można było pomysł przełożyć na wnętrze. Kiedy jest się otwartym na nowe rozwiązania, one same nas znajdują.
Aranżujecie wnętrza, odnawiacie meble, tworzycie piękne rzeczy ze zwykłych, prostych przedmiotów. Jak to się zaczęło?
Ania Drozd: Chyba robiłyśmy to od zawsze. Każda zaczynała inaczej, ale droga do bycia dekoratorem często jest taka sama: najpierw urządzamy swoje M4, później robimy to dla znajomych, w końcu przychodzi zlecenie płatne i myślisz sobie: A może to będzie mój sposób na życie? I zanim się obejrzysz, robisz to zawodowo, dzieląc się wiedzą z innymi. Myślę, że każda z nas miała to w sobie od zawsze – wystarczyło wspólne spotkanie, by ten pomysł zaistniał na szerszą skalę. Nasza siła tkwi w różnicach i wzajemnym uzupełnianiu.
Nie boicie się młotka ani wiertarki, pokazując w ten sposób, że prace remontowe to nie tylko domena mężczyzn.
BŁ: Jest wiele kobiet, które, tak jak my, lubią prace z wiertarką i młotkiem. My osobiście bardzo nie lubimy podziałów prac na typowo męskie i damskie. Nikt się z tym nie rodzi, a wszystkiego trzeba się nauczyć. Te podziały powstają raczej na etapie socjalizacji. Jak często tato bierze córkę i pokazuje jej jak wbić gwóźdź czy coś naprawić? A ilu chłopców uczy się robótek ręcznych? Myślimy, że czas to zmienić.






Spotykacie się z opiniami, że kobiety są zbyt oderwane od rzeczywistości, żeby zrobić coś skutecznie, że nie nadają się do takiej "typowo męskiej roboty"”?
AD: Na szczęście takie opinie nas omijają. Myślę, że udowodniłyśmy swoją pracą i realizacjami, że to nieprawda. Kobiety myślą szeroko-kontekstowo i dlatego miewają nieszablonowe pomysły! A tak z drugiej strony - co to jest "typowo męska robota", zwłaszcza w dzisiejszym spojrzeniu na młodych mężczyzn?
DIY to stosunkowo nowy trend propagujący samodzielne tworzenie mebli, akcesoriów, dekoracji i innych elementów wyposażenia wnętrz. Dlaczego lepiej coś zrobić samemu, niż kupić w sklepie gotowy produkt?
BŁ: Ten trend utrzymuje się już od dobrych kilu lat, a jego popularność nie słabnie. Ale czy to jest takie novum? Jak sobie przypomnę ile rzeczy robiła moja babcia, to zaczynam w to wątpić. Malowała ściany we wzorki z wałka, sufit ozdabiała paskami, robiła kwiaty z bibuły moczone w wosku, robótki ręczne miała w małym palcu, a jak dodam, że po wojnie, mając 4 dzieci, postawiła własnymi rękami dom murowany, to o lepsze przykłady DIY nie trzeba.
DIY dobrze wpisuje się w filozofię zero waste – lepiej odnowić i przemalować starą szafę, niż zastąpić ją nowym meblem. Kreatywnie i ekologicznie.
AD: Dzisiaj, kiedy świat zalany jest plastikiem, tanim produktem, częściej doceniamy to co mamy. Wystarczy naprawić i odnowić, by stary przedmiot dalej służył nam wiernie i cieszył oko. Jeżeli szafka jest z nami 100 lat, to można mieć pewność, że posłuży jeszcze kolejne 100. Z nowym to już nie takie oczywiste.

Czy w dzisiejszych czasach, gdy w sklepach można kupić absolutnie wszystko, rękodzieło ma jakikolwiek sens?
AD: Rękodzieło ma zawsze sens! Nie tylko tworzy się unikalne przedmioty, ale i spędza ciekawie czas. Nic tak nie cieszy, jak własnoręcznie wykonany przedmiot. Często widzimy ten blask w oczach uczestników naszych warsztatów - rozpiera ich duma, że własnoręcznie zrobili coś od początku do końca i nigdy tego uczucia już nie zapomną.
Waszą misją jest upiększanie przestrzeni i pokazywanie klientom prostych rozwiązań na to, jak dobrze mieszkać. Macie wrażenie, że swoją działalnością zmieniacie gust Polaków i wpływacie na ich poczucie estetyki i dobrego smaku?
BŁ: Mamy taką nadzieję, że nasza praca zainspiruje innych i doda odwagi do samodzielnych działań. Myślimy, że nasi rodacy mają dobry gust trzeba im tylko pokazać, że można. Często tkwi w nas lęk przed wychylaniem się, przed odbieganiem od normy, ale to się zmienia i oczywiście chciałybyśmy wierzyć, że choć w małym skrawku przyczyniamy się do tego.
Blog, program telewizyjny, targi wnętrzarskie, własna pracownia – czy w natłoku zleceń znajdujecie czas na aranżację i metamorfozy własnych wnętrz?
AD: To prawda, że mamy dużo zajęć i ciągle ich przybywa, ale nasze mieszkania to nasz poligon doświadczalny! To tu testujemy nowe rozwiązania, nowe farby czy pomysły, tak więc ciągle w nich coś ulepszamy i zmieniamy. Nasze dzieci też rosną i zmieniają się ich potrzeby, a to zawsze dobra okazja do zmian.

DIY to opcja tylko dla utalentowanych? Domyślam się, że nie każdy jest w stanie od podstaw zbudować komodę czy odrestaurować ramę łóżka…
BŁ: Na szczęście pod "czujnym okiem" można zdziałać wiele i wiele się nauczyć. DIY to opcja przede wszystkim dla chętnych. Nie trzeba tu nic od podstaw budować, można po prostu odświeżyć stare i cieszyć oko.
W architekturze i designie przydają się kobiece cechy?
AD: Trzeba by było określić, co to są te kobiece cechy. Jeżeli mówimy o wrażliwości na barwę i empatię, to jak najbardziej. Bo zarówno architektura, jak i design tworzone są dla ludzi przez ludzi i o tym warto pamiętać.
Jakie wskazówki dałybyście początkującym twórcom, którzy dopiero zaczynają przygodę z DIY?
BŁ: Kochani nie bójcie się ryzykować. Próbujcie różnych rzeczy tak długo, aż znajdziecie to, co was kręci, a gwarantujemy, że jak raz zaczniecie, nie będziecie mogli przestać. I pamiętajcie, DIY nie zna ograniczeń wiekowych - bo na przygodę, nigdy nie jest za późno!