Lepiej mówić niż milczeć. O rzekomym gadulstwie kobiet słów kilka

Kobiety tylko mówią i mówią – rzucają oskarżenia złośliwi. Ale czy rzeczywiście? Żadne badania tego nie potwierdzają. A nawet, gdyby tak było… To dobrze! – Słowa mają ogromną moc. Świadome i odpowiedzialne ich używanie jest ważne – mówi psycholog Marta Szydłowska-Pierzak.

Monika Rosmanowska: Przez lata w środowisku naukowym krążył mit jakoby panie używały 20 tys. słów dziennie, podczas gdy mężczyźni zaledwie 7 tys. Badania pokazały, że jest inaczej, bez względu na płeć używamy ich ok. 16 tys. Skąd bierze się przekonanie, że kobiety dużo mówią?

Marta Szydłowska-Pierzak: Nie ma jednoznacznych badań na temat różnicy w komunikacji między kobietami i mężczyznami, żadne testy nie potwierdzają tego, że kobiety mówią więcej. Wiemy natomiast, że matki spędzają więcej czasu z córkami i więcej do nich mówią. Podczas tych rozmów nazywają emocje, stany, są bardziej uważnymi obserwatorkami. Ich córki wyrastają na kobiety, którym komunikowanie się przychodzi łatwiej.

Zarzuca się nam także, że nie potrafimy mówić wprost. Wydaje mi się jednak, że zachowując się w ten sposób przyjmujemy pewne społeczne role. Kobiety, która mówi więcej, ale mało konkretnie. I mężczyzny podchodzącego do wszystkiego w bardziej zdecydowany, zadaniowy sposób. Tymczasem kobiety częściej nazywają to, co dzieje się z nimi w danym momencie, a mężczyźni bardziej nastawieni są w komunikacji na konkrety, rozwiązanie problemu.

Jak wynika z badań, matki spędzają więcej czasu z córkami i więcej do nich mówią. Podczas tych rozmów nazywają emocje, stany, są bardziej uważnymi obserwatorkami. Ich córki wyrastają na kobiety, którym komunikowanie się przychodzi łatwiej

No właśnie, kobietom zdarza się żalić. I nie chcemy w ten sposób rozwiązywać problemów, często po prostu chcemy być wysłuchane.

Jak już wspominałam, kobiety mają większą umiejętność nazywania swoich emocji i stanów. Z kolei w przypadku mężczyzn mówi się nawet o aleksytymii, czyli nieumiejętności zauważenia swoich stanów emocjonalnych, swoich odczuć i nazwania tego. Jeżeli mężczyzna nie widzi tego wszystkiego u siebie, tym trudniej mu to dostrzec u kobiety.

Mówienie o emocjach jest często interpretowane przez mężczyznę jako narzekanie, żalenie się. Ten problem – w jego odczuciu – trzeba szybko rozwiązać. Tymczasem kobieta często mówi o tym, co się z nią dzieje tylko po to, by ktoś jej wysłuchał. Ona nie chce rad, doskonale wie, jak rozwiązać dany problem. Przez naszą głowę w ciągu doby przewija się około 17 tys. myśli. Gdy mówimy na głos, to tak jakbyśmy rozplątywali mocno splątane kłębki.

Kobiety potrzebują dzielić się tym, co dzieje się w ich wewnętrznym świecie. Chcemy mówić o emocjach wywołanych przez to, co zobaczymy, usłyszymy… Mężczyźni natomiast mogą odnieść wrażenie, że coś jest błahe, że nie ma sensu o tym mówić, że nie ma to znaczenia…

17 tys. – tyle mniej więcej myśli przebiega przez naszą głowę każdego dnia

Czym dla kobiety są słowa?

Słowa są dla nas nazwaniem rzeczywistości. Kobieta docieka, popada w dygresje, jej umysł stale poszukuje i łączy ze sobą różne elementy. Słowa są dla pań niezwykle ważnym nośnikiem informacji. Zdarza się też oczywiście, że kobietom z różnymi doświadczeniami życiowymi czy traumatycznych wydarzeniach trudno jest coś nazwać, o czymś głośno powiedzieć.

A czy kobiety potrafią słuchać?

Słuchanie, niezależnie od płci, jest dziś umiejętnością deficytową. Słysząc opowieść często przerywamy ją już na samym początku i zaczynamy mówić o własnych doświadczeniach. Mamy dziś do czynienia z deficytami w komunikacji, które nie wynikają ze złej woli. W dzisiejszym, bardzo szybkim, świecie nie chcemy tracić czasu na słuchanie tego, co dzieje się w życiu drugiej osoby. Chcemy być zauważeni, zaciekawiać innych sobą. Z tego wynika problem braku wzajemnego zrozumienia, uwagi dla drugiego, bliskości. Często zachęcam pacjentów do tego, by przestali oczekiwać, że świat się dla nich zmieni, że bliskie osoby zaczną wykazywać zainteresowanie nimi, ale by sami zaczęli dopytywać, by okazali zainteresowanie innym.

A co oznacza milczenie u kobiet? I czy jest do zniesienia?

To także trzeba rozpatrywać indywidualnie. Zadać sobie pytanie, w jakich sytuacjach pojawia się to milczenie i co tak naprawdę oznacza? Dlaczego dana osoba postanowiła milczeć? Czy jest to postawa bierno-agresywna, a może w ten sposób chce kogoś ukarać? Warto przy tym zwrócić uwagę, jak ja się czuję ze swoim milczeniem i jaki to ma wpływ na innych? W związkach obserwujemy często tzw. ciche dni. I jest to forma przemocy. Karanie bez fizycznego bicia. "Nie odezwę się, niech się postara bardziej, niech się domyśli". Warto się przy tym zastanowić, co to milczenie robi ze mną.

Swego czasu krążył mit, że w organizmie kobiety, gdy ta dużo mówi, wzrasta poziom serotoniny. Czym jest serotonina i jak duży ma wpływ na nasze samopoczucie?

Serotonina potocznie nazywana jest "hormonem szczęścia", więc może w tym należy dopatrywać się źródeł tego mitu…? Nie jest jednak tak, że kobiety mają potrzebę gadulstwa. Serotonina to neuroprzekaźnik, który wpływa na takie procesy, jak zasypianie, ogólne samopoczucie, potrzeby seksualne, apetyt, trawienie. Jej brak prowadzi do obniżenia nastroju, rozdrażnienia, większej impulsywności. Serotonina odgrywa więc znaczącą rolę w naszym funkcjonowaniu.

Kobiety komunikują inaczej niż mężczyźni. Dlaczego?

Mężczyzna już jako chłopiec uczony jest tego, że to, jak się czuje wynika z określonej emocji. Natomiast kobieta jest w stanie opisać cały proces: jak do tego doszło, że czuje się w określony sposób, co wyzwoliło daną emocję. I ma oczekiwania, by mężczyzna wiedział, co się z nią dzieje i zachował się w odpowiedni sposób. Jednak nie mówi o tym, bo może wiele już razy usłyszała, że za dużo marudzi. Ona nie mówi, on nie rozumie, co się z nią dzieje i nie wie, co ma zrobić. Błędne koło.

Zresztą już jako chłopiec słyszał: "nie maż się", "wstawaj, poradzisz sobie". I kiedy kobieta zaczyna mówić: "słuchaj jest mi źle, nie radzę sobie, potrzebuję cię", to mężczyzna chce stanąć na wysokości zadania i znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Tymczasem ona tego nie potrzebuje, chce po prostu porozmawiać. Ta rozbieżność komunikacyjna wynika ze społecznych uwarunkowań.

7-10 proc. komunikacji międzyludzkiej stanowi przekaz werbalny

Podobno wypowiadane przez kobiety "nigdy" oznacza "zbyt rzadko", a "zawsze" "za często". Może wystarczy, że mężczyźni to sobie przyswoją, a wtedy łatwiej będzie im nas zrozumieć?

"Zawsze", "każdy", "wszyscy", to swego rodzaju zniekształcenie poznawcze, którym posługujemy się niezależnie od płci. Używamy tych słów i wpędzamy się w pułapkę. Zachęcam, by odnosić się do konkretnych zachowań i unikać dużych uogólnień. Wrażenie w stylu "mój partner nigdy mi nie pomaga", sprawia, że zwracamy głównie uwagę na to, czego partner nie robi, a pomijamy jego zachowania, kiedy coś jednak robi.

Komunikacja werbalna to zaledwie 7-10 proc. komunikacji międzyludzkiej, czyli jednak słowa nie mają aż takiego znaczenia?

Nazywanie tego, co czujemy, widzimy, co się z nami dzieje, jest sztuką. Słowa mają moc: można nimi uszczęśliwić lub skrzywdzić. Świadome i odpowiedzialne ich używanie jest ważne. A, że kobiety mówią dużo, szczególnie o swoich emocjach i stanach? I dobrze! Lepiej mówić niż milczeć.

Marta Szydłowska-Pierzak – psycholog dziecięcy, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, terapeuta EEG-Biofeedback, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.